czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział trzeci.

Nancy
  Coś mnie w nim pociągało… Te jego seksownie ułożone ciemne włosy, jakby przed chwilą uprawiał seks…
Oh, oczywiście, co za ironia.
Miał idealnie umięśnione ramiona, a schodząc niżej… tak, słusznie, są to palce.
Chrystusie najświętszy… co on mógłby nimi  robić?!
Na brzuchu miał wyrzeźbiony tak zwany „kaloryfer”. Cóż, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie podoba mi się to…
I te plecy, cholera. Ah, zapomniałam o czymś: tyłek.
Myślę, że gdybym tylko miała okazję (oczywiście, że się na niego gniewam za to, co zaszło między nami na początku znajomości.) to wymacałabym go w każdym dostępnym milimetrze.
Nazwij mnie psychiczną, ale uwielbiam jego tatuaże. Ma ich w cholerę, ale muszę przyznać, że są seksowne, i nawet nie wyobrażam sobie Justina bez nich.

   -Gapisz się na mnie? –Chłopak zapryskał palcami przed moją twarzą, przez co wróciłam do normalnego nudnego świata.
Zamierzam dalej grać sukę, kretynie.
-Wcale nie. –prychnęłam i wróciłam do przyglądania się szpitalowi. –Do cholery, nie mam pojęcia, dlaczego zachowuję się dokładnie jak ty, ale, Justin, -zrobiłam pauzę, żeby spojrzeć w jego oczy, ale szybko urwałam ten kontakt wzrokowy, gdy na twarzy bruneta pokazał się ten głupi łobuzerski uśmieszek. Kretyn! –myślę, że ci ludzie mają większy rozsądek od ciebie. –Uśmiechnęłam się podle, widząc jego minę.
Ten dzieciak jest taki zabawny. Mam go.
-Nie znasz mnie.-Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, szepcząc: –Nancy…
-Huh?- wysapałam. Będę grać, niech nie myśli, że ulegnę…
-Podobało ci się tym razem, nie możesz zaprzeczyć.
-Wcale nie… -Zarumieniłam się, a on się zaśmiał. –Dupek, jesteś jak każdy facet… Zostaw mnie! – ryknęłam, strącając jego dłonie, i odsunęłam się. –Cóż, jeśli myślisz, że będę spełniać twoją każdą zachciankę, ponieważ wtedy niepotrzebnie i bezmyślnie zapukałam do tych pierdolonych drzwi?!
Nie odpowiadał.
-Możesz mieć każdą, dlaczego ja? Oh, no i nie mów żadnych tych słodkich słówek. Nie ulegnę. Słyszałeś? Nie ulegnę. – Po powiedzeniu tego wszystkiego wybiegłam z tarasu, po czym udałam się jak najszybciej do drzwi…
Ale on był szybszy.
Złapał mnie od tyłu i przyłożył broń do mojego brzucha, mrucząc mi do ucha: - Nigdzie się nie wybieramy, maleńka. Jeśli chciałaś gdziekolwiek wyjść bez mojej pieprzonej zgody, to wiedz, że mogę teraz cię zabić.
-P-proszę… Pozwól mi odejść. –wyszeptałam ledwo słyszalnie, gdyż głos mi się złamał przez płacz.
Justin
-Nie płacz, skarbie. Możemy zrobić wszystko, ale na pewno nie dam ci odejść… Jesteś moja, rozumiesz? Moja! Kurwa, powtórz to! –krzyknąłem, ciskając mocniej pistolet w jej brzuch.
-T-t-twoja…- wyjęczała spod łez.
-Dobra dziewczynka. –wymruczałem, po czym włożyłem go za gumkę bokserek i zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi. Wsunąłem swoje palce w jej króciutkie spodenki i zahaczyłem wskazującym o jej materiał od majtek i szarpnąłem go lekko.
-Justin, proszę, nie rób tego… - jęknęła, starając się wyrwać.
-Nie robić czego? –spytałem, dając więcej dla siebie miejsca dla jej pieszczot. Tym razem mój palec powędrował do środka jej kobiecości, przez co Nancy gwałtownie zaczerpnęła powietrza. –Cholernie ciasna. –warknąłem, czując, jak jej ścianki zaciskają się wokół palca. Szybko dołączyły do niego dwa następne, które pomogły bez żadnych sprzeczek dawać jej to, o co na pewno prosiła wewnętrznie.  –Taka ciepła… i mokra. – dodałem szybko.  Jej nogi praktycznie ugięły się pod moim dotykiem, przez co musiałem ją złapać, żeby nie upadła. –Czujesz to, prawda? Czujesz się tak cholernie dobrze, powiedz to. Powiedz, kochanie. –wymruczałem.
-Czuję się tak dobrze… -jęknęła głośno. Mogłem wyczuć, jak mój kutas robi się twardy przez te głupie bokserki. Wszystko, czego potrzebowałem, było znalezienie się wewnątrz tej kobiety i dać jej tego, o co tak cholernie mocno prosi… Nie dbałem o to, że ostatnio odbyło się nasze zbliżenie. Chciałem ją zadowolić, ponieważ skoro jest tu, ona również ma potrzeby, a ja… cóż mogę powiedzieć. Myślę, że każda dziewczyna zna odpowiedź…
 Jestem jak typowy facet, racja?




   Nancy siedziała na moich kolanach, przyglądając mi się z bliska. Nie mogę zaprzeczyć, iż to było gorące…
-Wiesz, że jesteś nienormalny? My jesteśmy nienormalni. – skomentowała.
-Ta, rozumiem, skarbie, mówiłaś to wcześniej… -wymamrotałem, przymykając powieki. Nagle moje usta dotknęło coś ciepłego i lekkiego, ale nie trwało to długo.
-Mmm, kocham to, jak twoje usta są na moich. –mruczałem, gdy ona zrobiła to, co wcześniej, tyle, że zostawiła je na dłużej.

  Co do wcześniejszych wydarzeń… Nie, nie uprawialiśmy seksu. Po prostu zostawiłem ją tam, musielibyście wyobrazić sobie jej oniemiałą minę, gdy przerwałem to wszystko… Cholera, ale później musiałem zająć się swoim penisem moją ręką, nie miałem zamiaru wykorzystywać ją do tego typu rzeczy…  
Czyżbym miał jakieś uczucia? Nie, to niemożliwe.

Nancy

Dwulicowy dupek.  Najpierw trzyma przy moim brzuchu broń, a następnie wkłada palce do mojej cipki i sprawia, że wariuję?
To szaleństwo, prawda? Nigdy nikt nie sprawił, że się tak czułam, a to było takie… gorące. Czasem (choć znamy się zaledwie pięć dni) mam ochotę wycałować go całego, łącznie z jego wielkim kolegą… Boże, czy ja się zachowuję jak dziwka?
Przepraszam, wracam do dawnej siebie.

  -Mmm, kocham to, jak twoje usta są na moich.- chłopak zamruczał, przez co pojawiła się mi gęsia skórka. Nie zamierzałam dać mu coś jeszcze dodać, po prostu przyłożyłam swoje wargi do jego, a on zaczął swoimi poruszać. W pewnej chwili zaśmiałam się, przerywając pocałunek, i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Co jest takie śmieszne? –Poklepał mnie w plecy, prawdopodobnie patrząc z góry na mnie… albo na moje cycki.  To drugie jest bardzo możliwe, biorąc pod uwagę tego zboczeńca also knowing as pana Biebera.
-My. Nie widzisz? Nie wiesz, jak mam na nazwisko, to pierwsze… Ile mam lat, skąd jestem, czy mam rodzeństwo, albo czy moi rodzice są razem, a może raczej spytać, czy mój chłopak, który popełnił niedawno samobójstwo, kurwa, teraz dumny ze mnie?! – Wstałam gwałtownie z jego kolan i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Złapał się za niego i spojrzał na mnie z bólem w oczach i prawdopodobnie z nutką przeprosin. Ta, ironiczne, prawda? – Nic nie wiesz! NIC!  Jesteś dupkiem, który nie ma za grosz serca, a już nawet nie wspomnę o głupim szacunku do kobiet. Nienawidzę cię! –W tym momencie opadłam na kolana, zakryłam oczy dłońmi i zaczęłam mocno płakać.
Ale Pan Dupek nie zrobił nic, tylko wyszedł sobie z pokoju, skierował się w stronę drzwi wyjściowych, które później z wielką siłą zatrzasnął. 
Nie wiem, do cholery, gdzie postanowił pójść teraz, ale gówno mnie to naprawdę obchodziło.  Nie rozumiałam jednego – dlaczego po prostu nie dał mi odejść?
Wiem, że nie znaczę dla niego nic, ale… Nie mam zamiaru być pieprzoną dziwką!
Wybaczcie, gdzie moje maniery… Dobre dziewczynki nie przeklinają, racja?

   Wstałam z ziemi, otrzepałam swoje spodnie i zaczęłam chodzić w kółko, gdy nagle zobaczyłam jego czarnego iPhone. Podeszłam po niego, wzięłam do ręki i odblokowałam. Na szczęście Pan Dupek nie miał kodu, a więc mogłam w spokoju przeanalizować wszystko, co zżerało mnie od środka… A przynajmniej tak myślałam.
  Weszłam w notatki, których było strasznie dużo, a w większości skierowane do jakiejś Molly… Czyżby miał dziewczynę? To znaczyłoby o tym, że miał uczucia, o tym, że kiedyś kogoś szanował… Cóż, mam nadzieję, że tak było.
   Niedługo po odczytaniu wielu treści zawierających przeprosiny, stuknęłam w galerię.
-Wow. – wyszeptałam, widząc przed sobą wiele zdjęć dziewczyny. Mogę bez obaw powiedzieć, że była przepiękna.
Miała długie jasnobrązowe falowane włosy, ciemne oczy,  pulchne usta, i chyba była jedną z najładniejszych kobiet, które kiedykolwiek miałam okazję zobaczyć… na zdjęciu, oczywiście.

Pewna fotografia przedstawiała jak Pan Dupek i ta kobietka leżeli sobie w łóżku, przytulając się do siebie.  Następna, jak Ona daje mu całusa w policzek, a on się uśmiecha… To było słodkie, muszę przyznać z wielką chęcią, choć wciąż go nienawidzę.
Nie wiem, kim może być ta piękność, aczkolwiek nie obchodzi mnie… W pewnym sensie.
Możecie mnie wyśmiać, ale też chciałabym mieć kogoś dla siebie, szczególnie po stracie chłopaka… Cierpiał na depresję maniakalną i było mu naprawdę ciężko. Co prawda, jakoś mu pomagałam, dawałam mu miłość, on z pewnością ją odwzajemniał. Do czasu, gdy postanowił skończyć ze sobą.
Pamiętam, jak szłam do domu Chrisa i odnalazłam list, który pozostawił na stoliku w salonie.
Pamiętam, jak odnalazłam go leżącego na posadce w łazience.
Pamiętam, jak sprawdzałam, czy jeszcze żyje.
Pamiętam, jak zabrali go do prosektorium.
Pamiętam, jak żegnałam się z nim w trumnie.
Pamiętam każdy szczegół…


Ludzie mówią prawdę; Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą… 




~

Witam Was, Słoneczka! 

Oto nowy i  dziwny rozdział dla każdego mojego wspaniałego czytelnika.

Przepraszam, że zawsze musicie czekać co najmniej  miesiąc na nowy, ale tak już jest.  Na całe szczęście mam już napisany rozdział czwarty, więc... jeśli pod tym będzie 6 komentarzy, dodam nowy. 
Bardzo chciałam podziękować za te wszystkie (uwaga) 3 komentarze pod tamtym rozdziałem....
fsjanfkjnsjfdkkj, naprawdę dziękuję!


Kocham Was, Julia. 



czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział drugi.

   Uwielbiałem soboty w Kalifornii, szczególnie w takich chwilach, gdzie termometr wskazuje ponad 25°C, wieje lekki wiatr, a fale oceanu uderzają o brzegi.
  Tak dla informacji, mieszkam w Santa Barbara odkąd skończyłem pięć lat. Moja matka stwierdziła, że tu będę się najlepiej wychowywał, znajdę świetnych przyjaciół… A jak jest naprawdę? Okazało się, że moim świetnym przyjacielem okazał się człowiek, który udawał tylko niego, a potem wprowadził mnie na kryminalną drogę, każąc mi, bym zabijał dla niego ludzi, i oto jestem ja, Justin Bieber.
  Moja matka umarła w wieku trzydziestu dziewięciu lat, ponieważ chorowała na raka nerek. Tak, to przykre.  Później zajął się (czy jakkolwiek mogę to nazwać) mną mój ojciec.  Oczywiście jego metody wychowawcze były takie jak: „usiądź”, „przynieś mi wódkę”, „nie pyskuj” czy „nie wywracaj tak, kurwa, oczami!”.
A do tego było wiele uderzeń, ale nie będę się w tym zagłębiał.

  Od wczorajszego wieczoru minęły dwa dni, a Nancy wciąż się do mnie nie odzywała. Nie żebym miał jakieś szczególne zmartwienia…
   Ta dziewczyna, szczerze mówiąc, zaczynała mi działać na nerwy. To się krzątała po domu, to sprzątała czy marudziła.
Mimo wszystko nie mogę pozwolić jej odejść.
-Dalej, maleńka, rusz swój seksowny tyłek i przynieś mi z lodówki piwo. –mruknąłem do niej, szturchając przy tym jej ramie.
-Dupek – warknęła, co mnie zdziwiło, bo, jak wcześniej wspomniałem, dwa dni temu ostatnio pisnęła jakiekolwiek słowo.
-Co? –Zmroziłem ją wzrokiem, a ta niewdzięczna suka wstała z fotela i udała się w wyznaczone miejsce, kompletnie ignorując moje pytanie. 
Nie marnując czasu, ja również wstałem i powędrowałem na hotelowy taras, żeby móc bardziej się poprzyglądać szpitalowi, który był w oddali. Po jakiś kilku minutach wróciła szatynka i wręczyła mi piwo. Posłałem jej dziękujące spojrzenie i wróciłem do podziwiania tych widoków, myśląc, czy ludzie w psychiatryku naprawdę są tak bardzo niebezpieczni…
Cóż, nie znają mnie, pomyślałem.
Nagle o mało nie dostałem ataku serca, bo Nancy chrząknęła głośno, patrząc na mnie podejrzliwie. Serio, myślałem, że ta suka dawno sobie poszła.
-Będziesz tak stał, pił piwo i gapił się jak jakiś idiota w nicość? –warknęła.
-To nie jest nicość. –odparłem, po czym wziąłem łyka browara. –Spójrz, jest tam szpital psychiatryczny i… on jest całkiem ciekawy.
-Ciekawy, huh? –Parsknęła śmiechem, opierając się o balustradę obok mnie.
Muszę przyznać, że dziewczyna dziś ładnie wyglądała, ponieważ miała krótkie czarne spodenki i szarą podkoszulkę. Ja w sumie… W sumie to byłem w samych bokserkach, bez koszulki.
Tak, powitajcie mój zwyczajny dzień.
Westchnąłem, po czym oblizałem starannie wargi, patrząc wciąż w jej oczy.  Musiało to trwać jakiś moment, ponieważ dziewczyna zaczęła:
-Mam coś na twarzy? –Zaśmiała się, odwracając sylwetkę całkiem do tyłu ode mnie, i tak, zanim zdążycie zapytać, mój wzrok powędrował na jej tyłek.
-Cholera, kochanie –wychrypiałem, kładąc dłonie na jej talii, ale ona się wzdrygnęła i zdjęła moje ręce.
-Nie dotykaj mnie. –powiedziała ostrzegawczym tonem, a następnie wróciła do pokoju.  
Wywróciłem oczami, biorąc duże  łyki piwa naraz, przez co zawartość puszki się skończyła.
Szybko wróciłem do pokoju i zastałem Nancy, która szperała coś w moim telefonie.
-Co, do kurwy nędzy, ty robisz?! – warknąłem, a ona prawie podskoczyła, opuszczając mój czarny iPhone na podłogę.  Podszedłem z irytacją, żeby go podnieść, ale niestety cała szybka była zbita. Westchnąłem, po czym pokazałem jej telefon.
-J-ja… P-prze-przepraszam –wyjąkała, prawie zbierając się na płacz, natomiast ja tylko wzruszyłem ramionami i posłałem jej delikatny uśmiech.  
-To drobiazg, maleńka. –Odłożyłem zbity iPhone na stolik, żeby później móc złapać za talię Nancy. 
Szatynka była zdezorientowana, ale w jej oczach pojawiło się pożądanie, jak i strach.  Powoli przyłożyłem swoje usta do jej, starając załagodzić te wszystkie problemy między nami.

  Chciałem dać jej coś, co sprawiłoby, że zacznie mnie kochać, nieważne, co zrobiłem jej zaledwie kilka dni temu.  Wiem, że przed nami jest jeszcze długa droga, że wciąż kocham Molly…
Potrzebuję kogoś, kto sprawi, że zapomnę o tej dziewczynie, która miała brązowe oczy, kasztanowe długie włosy, głos piękny i melodyjny… o imieniu Molly.
Cholera, miałem o tym zapomnieć, pomyślałem.
Molly nie żyje. Popełniła przecież samobójstwo!  - krzyczały głosy w mojej głowie.

  Ku mojemu zdziwieniu Nancy nieśmiało odwzajemniła pocałunek, dzięki czemu mogłem posunąć się nieco dalej. 
Przyciągnąłem dziewczynę bliżej, ona wsunęła palce w moje włosy i zaczęła delikatnie ciągnąć za ich końcówki.
Po jakimś czasie zaczęliśmy iść w stronę kanapy; najpierw ja opadłem na niej powoli, przez co Nancy mogła robić ze mną, co tylko zapragnie.


  Leżeliśmy w ciszy, ciesząc się sobą. Dziewczyna leżała swoim ciałem na mojej klatce piersiowej i kreśliła różne wzory na ramieniu, natomiast ja spokojnie oddychałem, przyglądając się jej.
Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, jak bardzo piękna jest? – pomyślałem.
Nagle złożyła pocałunek na moim tatuażu w kształcie korony i odwróciła swoje brązowe oczy, żeby popatrzeć na mnie.  Jedyne, na co mogłem się wysilić, było przygryzienie wargi i również wymienianie z nią znaczącego spojrzenia, przez co ona parsknęła śmiechem.
-Jesteś  nienormalny. –mruknęła, wyciągając swoją dłoń do moich włosów i zaczęła je mierzwić. Być  może uznasz mnie za dziwnego, ale… to podobało mi się i w pewien sposób pociągało.
-Ale i tak ci nie wybaczę tego, co mi zrobiłeś. – dodała, po czym wstała, zebrała swoje ubrania z ziemi i szybko się w nie ubrała, zostawiając mnie samego.
-Nancy, musisz zrozumieć, że to, co zrobiłem na początku naszej znajomości było… -Starałem się dobrać słowa, ale najwyraźniej nie potrafiłem; dziewczyna czekała ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Usiadłem na kanapie. –Cholera, dopiero co uprawialiśmy seks…
-Doprawdy? – prychnęła. –To mnie zaskoczyłeś, normalnie nie wierzę.
Wywróciłem oczami na jej komentarz.
-Chodzi mi o to, że nie zrobiłem tego umyślnie, wiesz… Gdybym mógł, to przecież nie zgwałciłbym cię.
-Ciekawe. –odparła.
Po kilku minutach ciszy wstałem, ubrałem swoje bokserki i popatrzyłem się na  Nancy przepraszającym wzrokiem.
-Justin… -mruknęła, odwracając się ode mnie tyłem.  Nie marnowałem chwili, po prostu objąłem ją i złożyłem kilka pocałunków na jej szyi. –Nienawidzę cię, nie wierzę, że to właśnie się stało… -Odepchnęła mnie od siebie i ruszyła na taras, a jej wzrok prawdopodobnie wylądował na szpitalu.


Cóż, zauważyłem, że jej też to się spodobało.

~

WYBACZYCIE MI, ŻE TAK DŁUGO PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ? 

A więc... przepraszam.
W ciągu całego tego czasu po prostu wiele się zmieniło, byłam w szpitalu... miesiąc. Nie miałam też weny, choć rozdział był PRAWIE skończony, ale wiecie... dopracować trzeba i te rzeczy.
Mam nadzieje, że się spodoba, choć mi niezbyt tak podchodzi.

Komentujcie!!! 

Dziękuuuję za przeczytanie xx

Julka. 

sobota, 31 maja 2014

Rozdział pierwszy.

Justin

   Zamknąłem pamiętnik Molly z wielkim trzaśnięciem, po czym go rzuciłem w kąt pokoju. Wstając z miejsca, gdzie siedziałem, przeczesałem włosy dłonią i ruszyłem w kierunku wyjścia. Jęk frustracji wydostał się z moich ust, gdy pokonywałem krótką trasę.
Naprawdę sprawiłem, że chciała się zabić?
Naprawdę uważała mnie za przyjaciela?
Naprawdę mnie kochała?
Naprawdę była w stanie zrobić wszystko dla mnie, zanim postanowiłem wszystko spieprzyć?
Naprawdę…
Po mojej głowie chodziło mi miliony myśli, które zaczynały mnie solidnie denerwować. 
   Będąc na tarasie wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę, a następnie wsunąłem jednego peta pomiędzy palce i zapaliłem go. Tworzyłem idealne kręgi, jednocześnie rozmyślając nad wszystkim.
Opierając się łokciami o kamienną balustradę, zauważyłem w oddali dziwny, niewielki budynek. Nie mogłem się dokładnie przyjrzeć, co to było, ale mogłem stwierdzić, że karetki wyjeżdżały na ulicę, ale również i wjeżdżały na parking, z którego od razu byli zabierani jacyś ludzie. Mogłem zaobserwować, jak pewien człowiek szarpał się z prawdopodobnie policjantem. Zaśmiałem się do siebie, gdy do głowy w końcu wpadł mi pomysł.
Jak mogłem być taki głupi?
Tym „dziwnym” budynkiem był szpital psychiatryczny.  To było oczywiste, że ludzie nie chcieli być tam, gdyż mówiono, że ludzka psychika jeszcze bardziej wysiada, niż powinna.
Nie, żeby mnie to interesowało.

  Kiedy skończyłem palić, wyrzuciłem papierosa w dół tarasu i wróciłem do swojego hotelowego pokoju, po czym od razu skierowałem się na czarno-białą sofę. Wygodnie się na niej ułożyłem i zapadłem w krótką drzemkę, która, jak przypuszczałem, skończyła się po nijakich piętnastu minutach, gdyż usłyszałem pukanie do drzwi. Skląłem pod nosem, wstając, a następnie udałem się w ich kierunku.
-Co, do kur –urwałem, gdy przede mną ukazała się piękna, brązowowłosa dziewczyna. Jej czekoladowe oczy były przepełnione łzami, wargi miała przecięte, z których oczywiście lała się jeszcze krew. –Kim jesteś? Co się stało? Wejdź. –wyszeptałem. Cóż, najwyraźniej trafiła pod zły adres, bo ja nie będę się bawił w opiekunkę.
Poczekaj minutkę…

Mam przed sobą całkiem atrakcyjną dziewczynę, która znikąd przyszła do mojego pokoju, nawet nie wahając się, czy jej nic nie zrobię? 
Wewnętrznie wybuchłem śmiechem.
Oczywiście, że muszę wykorzystać sytuację. Odkąd Molly…
Zróbmy to tak – dawno uprawiałem seks.  Teraz trzeba to wykorzystać, bez wahania!

-Jak się nazywasz, piękna? –wychrypiałem do jej ucha, prowadząc ją do saloniku. Ona wzruszyła ramionami, rumieniąc się, a następnie otworzyła usta, żeby mówić.
-Jestem Nancy…  -niepewnie odpowiedziała, unikając mojego kontaktu wzrokowego, kiedy usiedliśmy na sofie.
-Oh. –westchnąłem, a następnie przysunąłem się bliżej niej i oplotłem ją ramionami. –Wydajesz się być zimna, chcesz, abym cię rozgrzał? – spytałem niebezpiecznie blisko jej ucha. Prawdopodobnie wyczuła mój gorący oddech, który uderzał w jej skroń, ponieważ dostała gęsiej skórki. Natomiast ja wewnętrznie przybiłem sobie piątkę.
-N-nie… Po prostu chciałam skorzystać z telefonu. –nieco uniosła swoją tonację i odsunęła się ode mnie, lecz bezskutecznie. Tym razem znalazłem się jeszcze bardziej bliżej niej. Położyłem swoją dużą dłoń na jej udzie i zacząłem opuszkami palców po nim wodzić.
-Z-zostaw mnie! – jęknęła. Moje oczy pociemniały i niemal od razu się na nią rzuciłem. Przycisnąłem swoje wargi do jej, zaczynając nimi poruszać. Ułożyłem ją na plecach, aby mieć większy dostęp do jej ciała, i rozpocząłem ją rozbierać. Dziewczyna starała się mnie odepchnąć od siebie, płakała nawet, ale kompletnie ignorowałem to, ponieważ chciałem tylko jednego –ją przelecieć. Nieważne, w jakiej sytuacji się znajdowała, ja i tak dobrnę swego.
-Proszę…- pisnęła, pogłębiając swój płacz.
-Nie, dziecinko, zamierzam cię teraz ostro pieprzyć, a ty będziesz ładnie się nie ruszać, bo inaczej cię zabiję, rozumiesz?! –krzyknąłem. Ona tylko przygryzła mocno dolną wargę, kiwając głową i przymykając powieki.
Po pozbyciu się swoich i jej ubrań, sięgnąłem do nocnej szufladki po prezerwatywę, po czym rozerwałem opakowanie zębami i włożyłem gumkę na swoją całą długość.  Następne, co zrobiłem, było wejście w nią i zaczęcie się poruszać. Nie wiem, czy to były dźwięki rozpaczy, czy raczej rozkoszy z jej strony, jednak szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to. Byłem tylko i wyłącznie skupiony na sobie, na swoich przyjemnościach.  Mogłem wyczuć, że była dziewicą, ponieważ była taka ciasna… lub po prostu kiedyś nikt wystarczająco nie dał jej tyle przyjemności.
Poruszałem się z maksymalną prędkością do momentu, gdy poczułem, że zaraz dojdę. 

  Włożyłem na siebie swoje ubrania i zacząłem chodzić po pokoju. Nancy została na sofie, była zupełnie wykończona tym wszystkim, na co ja miałem przyklejony do twarzy ten głupkowaty uśmieszek.
-Jeśli kiedykolwiek i komukolwiek powiesz o tym, co tutaj się stało, nie zawaham się, by cię zabić. –podszedłem do niej, mrożąc ją wzrokiem, a następnie zeskanowałem jej nagie ciało.
-Jesteś obrzydliwy! – pisnęła, starając się zakryć siebie.
-Cóż, jestem facetem, a faceci raczej tacy są, racja? – zmarszczyłem brwi, wzruszając ramionami i wyszedłem z niewielkiego salonu.
Słyszałem, jak Nancy szlochała, ale zupełnie miałem to gdzieś. Może i była przepiękna, ale to nic poza to. Jedyne, co chciałem z nią robić, to pieprzyć do upadłego.
I weź tu mnie nazwij normalnym.

  Kiedy znalazłem się w kuchni, wyciągnąłem z górnej szufladki szklankę, po czym wziąłem z lodówki sok pomarańczowy i nalałem do niej.  Piłem zimny sok, gdy zza drzwi pokazała się Nancy. Nie będę kłamać –wyglądała fatalnie.
Jej wcześniej idealnie ułożone włosy (tak, pomimo tego wypadku, to znaczy nawet nie wiem, jak to nazwać… nie wiem, co się stało!) były w nieładzie. Makijaż, który zaledwie dwie godziny temu był na jej twarzy, został teraz zniszczony przez płacz. Warga wciąż była przecięta, ale w pewnym sensie wyglądało to seksownie i mnie pociągało… Hej, jestem facetem!
Niemal poczułem żal, że wykorzystałem tak niewinną dziewczynę dla swoich potrzeb…, ale coś w głębi mówiło mi, że dobrze postąpiłem, i właśnie to doprowadzało mnie do szaleństwa.  

-Cz-czy mogłabym skorzystać z telefonu? – spytała praktycznie niesłyszalnie. Mimowolnie podszedłem do niej i od razu schowałem jej szczupłe ciało w swoich ramionach. Nancy zaczęła płakać, gdy ja delikatnie kołysałem naszymi ciałami.
-Shh, już dobrze. –wyszeptałem do jej ucha, natomiast jej płacz tylko się wzmocnił.  
Dziewczyna mimowolnie wtuliła się do mnie bardzo.
Czy z nią jest coś nie tak? Właśnie ją zgwałciłem, a ona się do mnie klei.
-Wiesz, myślę, że nie potrzebujesz telefonu. – odepchnąłem ją, by móc spojrzeć w jej twarz. - Zostajesz ze mną. 
Wzrok Nancy z rozbitego stawał się coraz bardziej przerażony na  myśl, że zostanie ze mną na dłużej.

Natomiast ja uśmiechnąłem się łobuzersko, po czym dodałem, unosząc wskazujący palec: -I nawet nie próbuj uciekać ode mnie, księżniczko. 

Link do The Suicide's Diary

http://thesuicidesdiary.blogspot.com/

Miłego czytania.