sobota, 31 maja 2014

Rozdział pierwszy.

Justin

   Zamknąłem pamiętnik Molly z wielkim trzaśnięciem, po czym go rzuciłem w kąt pokoju. Wstając z miejsca, gdzie siedziałem, przeczesałem włosy dłonią i ruszyłem w kierunku wyjścia. Jęk frustracji wydostał się z moich ust, gdy pokonywałem krótką trasę.
Naprawdę sprawiłem, że chciała się zabić?
Naprawdę uważała mnie za przyjaciela?
Naprawdę mnie kochała?
Naprawdę była w stanie zrobić wszystko dla mnie, zanim postanowiłem wszystko spieprzyć?
Naprawdę…
Po mojej głowie chodziło mi miliony myśli, które zaczynały mnie solidnie denerwować. 
   Będąc na tarasie wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę, a następnie wsunąłem jednego peta pomiędzy palce i zapaliłem go. Tworzyłem idealne kręgi, jednocześnie rozmyślając nad wszystkim.
Opierając się łokciami o kamienną balustradę, zauważyłem w oddali dziwny, niewielki budynek. Nie mogłem się dokładnie przyjrzeć, co to było, ale mogłem stwierdzić, że karetki wyjeżdżały na ulicę, ale również i wjeżdżały na parking, z którego od razu byli zabierani jacyś ludzie. Mogłem zaobserwować, jak pewien człowiek szarpał się z prawdopodobnie policjantem. Zaśmiałem się do siebie, gdy do głowy w końcu wpadł mi pomysł.
Jak mogłem być taki głupi?
Tym „dziwnym” budynkiem był szpital psychiatryczny.  To było oczywiste, że ludzie nie chcieli być tam, gdyż mówiono, że ludzka psychika jeszcze bardziej wysiada, niż powinna.
Nie, żeby mnie to interesowało.

  Kiedy skończyłem palić, wyrzuciłem papierosa w dół tarasu i wróciłem do swojego hotelowego pokoju, po czym od razu skierowałem się na czarno-białą sofę. Wygodnie się na niej ułożyłem i zapadłem w krótką drzemkę, która, jak przypuszczałem, skończyła się po nijakich piętnastu minutach, gdyż usłyszałem pukanie do drzwi. Skląłem pod nosem, wstając, a następnie udałem się w ich kierunku.
-Co, do kur –urwałem, gdy przede mną ukazała się piękna, brązowowłosa dziewczyna. Jej czekoladowe oczy były przepełnione łzami, wargi miała przecięte, z których oczywiście lała się jeszcze krew. –Kim jesteś? Co się stało? Wejdź. –wyszeptałem. Cóż, najwyraźniej trafiła pod zły adres, bo ja nie będę się bawił w opiekunkę.
Poczekaj minutkę…

Mam przed sobą całkiem atrakcyjną dziewczynę, która znikąd przyszła do mojego pokoju, nawet nie wahając się, czy jej nic nie zrobię? 
Wewnętrznie wybuchłem śmiechem.
Oczywiście, że muszę wykorzystać sytuację. Odkąd Molly…
Zróbmy to tak – dawno uprawiałem seks.  Teraz trzeba to wykorzystać, bez wahania!

-Jak się nazywasz, piękna? –wychrypiałem do jej ucha, prowadząc ją do saloniku. Ona wzruszyła ramionami, rumieniąc się, a następnie otworzyła usta, żeby mówić.
-Jestem Nancy…  -niepewnie odpowiedziała, unikając mojego kontaktu wzrokowego, kiedy usiedliśmy na sofie.
-Oh. –westchnąłem, a następnie przysunąłem się bliżej niej i oplotłem ją ramionami. –Wydajesz się być zimna, chcesz, abym cię rozgrzał? – spytałem niebezpiecznie blisko jej ucha. Prawdopodobnie wyczuła mój gorący oddech, który uderzał w jej skroń, ponieważ dostała gęsiej skórki. Natomiast ja wewnętrznie przybiłem sobie piątkę.
-N-nie… Po prostu chciałam skorzystać z telefonu. –nieco uniosła swoją tonację i odsunęła się ode mnie, lecz bezskutecznie. Tym razem znalazłem się jeszcze bardziej bliżej niej. Położyłem swoją dużą dłoń na jej udzie i zacząłem opuszkami palców po nim wodzić.
-Z-zostaw mnie! – jęknęła. Moje oczy pociemniały i niemal od razu się na nią rzuciłem. Przycisnąłem swoje wargi do jej, zaczynając nimi poruszać. Ułożyłem ją na plecach, aby mieć większy dostęp do jej ciała, i rozpocząłem ją rozbierać. Dziewczyna starała się mnie odepchnąć od siebie, płakała nawet, ale kompletnie ignorowałem to, ponieważ chciałem tylko jednego –ją przelecieć. Nieważne, w jakiej sytuacji się znajdowała, ja i tak dobrnę swego.
-Proszę…- pisnęła, pogłębiając swój płacz.
-Nie, dziecinko, zamierzam cię teraz ostro pieprzyć, a ty będziesz ładnie się nie ruszać, bo inaczej cię zabiję, rozumiesz?! –krzyknąłem. Ona tylko przygryzła mocno dolną wargę, kiwając głową i przymykając powieki.
Po pozbyciu się swoich i jej ubrań, sięgnąłem do nocnej szufladki po prezerwatywę, po czym rozerwałem opakowanie zębami i włożyłem gumkę na swoją całą długość.  Następne, co zrobiłem, było wejście w nią i zaczęcie się poruszać. Nie wiem, czy to były dźwięki rozpaczy, czy raczej rozkoszy z jej strony, jednak szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to. Byłem tylko i wyłącznie skupiony na sobie, na swoich przyjemnościach.  Mogłem wyczuć, że była dziewicą, ponieważ była taka ciasna… lub po prostu kiedyś nikt wystarczająco nie dał jej tyle przyjemności.
Poruszałem się z maksymalną prędkością do momentu, gdy poczułem, że zaraz dojdę. 

  Włożyłem na siebie swoje ubrania i zacząłem chodzić po pokoju. Nancy została na sofie, była zupełnie wykończona tym wszystkim, na co ja miałem przyklejony do twarzy ten głupkowaty uśmieszek.
-Jeśli kiedykolwiek i komukolwiek powiesz o tym, co tutaj się stało, nie zawaham się, by cię zabić. –podszedłem do niej, mrożąc ją wzrokiem, a następnie zeskanowałem jej nagie ciało.
-Jesteś obrzydliwy! – pisnęła, starając się zakryć siebie.
-Cóż, jestem facetem, a faceci raczej tacy są, racja? – zmarszczyłem brwi, wzruszając ramionami i wyszedłem z niewielkiego salonu.
Słyszałem, jak Nancy szlochała, ale zupełnie miałem to gdzieś. Może i była przepiękna, ale to nic poza to. Jedyne, co chciałem z nią robić, to pieprzyć do upadłego.
I weź tu mnie nazwij normalnym.

  Kiedy znalazłem się w kuchni, wyciągnąłem z górnej szufladki szklankę, po czym wziąłem z lodówki sok pomarańczowy i nalałem do niej.  Piłem zimny sok, gdy zza drzwi pokazała się Nancy. Nie będę kłamać –wyglądała fatalnie.
Jej wcześniej idealnie ułożone włosy (tak, pomimo tego wypadku, to znaczy nawet nie wiem, jak to nazwać… nie wiem, co się stało!) były w nieładzie. Makijaż, który zaledwie dwie godziny temu był na jej twarzy, został teraz zniszczony przez płacz. Warga wciąż była przecięta, ale w pewnym sensie wyglądało to seksownie i mnie pociągało… Hej, jestem facetem!
Niemal poczułem żal, że wykorzystałem tak niewinną dziewczynę dla swoich potrzeb…, ale coś w głębi mówiło mi, że dobrze postąpiłem, i właśnie to doprowadzało mnie do szaleństwa.  

-Cz-czy mogłabym skorzystać z telefonu? – spytała praktycznie niesłyszalnie. Mimowolnie podszedłem do niej i od razu schowałem jej szczupłe ciało w swoich ramionach. Nancy zaczęła płakać, gdy ja delikatnie kołysałem naszymi ciałami.
-Shh, już dobrze. –wyszeptałem do jej ucha, natomiast jej płacz tylko się wzmocnił.  
Dziewczyna mimowolnie wtuliła się do mnie bardzo.
Czy z nią jest coś nie tak? Właśnie ją zgwałciłem, a ona się do mnie klei.
-Wiesz, myślę, że nie potrzebujesz telefonu. – odepchnąłem ją, by móc spojrzeć w jej twarz. - Zostajesz ze mną. 
Wzrok Nancy z rozbitego stawał się coraz bardziej przerażony na  myśl, że zostanie ze mną na dłużej.

Natomiast ja uśmiechnąłem się łobuzersko, po czym dodałem, unosząc wskazujący palec: -I nawet nie próbuj uciekać ode mnie, księżniczko. 

Link do The Suicide's Diary

http://thesuicidesdiary.blogspot.com/

Miłego czytania.